Tak, Nowy Rok nadszedł. 2011…
Pamiętam, jak kiedyś ogladałam film dotyczący przyszłości. Mieliśmy mieszkać w domach ze szkła, przemieszczeć się latającymi autami na wodę , na świecie miało nie być wojen ani głodu…To był film, ale utwił mi gdzieś w pamięci.
A rzeczywistość jest taka, jaka była. Niewele się zmieniło. Gonimy za drukowanymi papierkami, które przedkładamy przed rodzinę i to co najważniejsze. Niestety życie bez pieniędzy nie jest łatwe. Rachunki rosną niemiłosiernie, podatki w tym roku też a pensje prawie stoją w miejscu. Coraz trudniej jest utrzymac się przez miesiąc, pracując za najniższe 5,50zł netto za godzinę. A większość tak żyje niestety.
Jeździmy brykami po dziurawych drogach, mieszkamy w sypiących się najczęściej przedwojennych blokach, a wiele rodzin o ile ma dach nad głową, nie ma czym nakarmić swoje dzieci, o których nasi rządzący mówią „przyszłość narodu” i proszą nas o rodzenie większej ilości dzieci, które w domyśle postawią na nogi ZUS i inne organy państwowe. Na Boga, za co? Za co mamy rodzić i wychowywać młodych ludzi?! Za 990zł netto? Z czego nie można nawet odliczyć ulgi z tytułu wychowywania dzieci w pełnej wysokości bo składki na podatek dodchodowy z pensji są za niskie i zwrot otrzymać można, ale nawet nie połowę?!
Kiedyś, jak była okazja, chciałam wyjechać z kraju. Teraz żałuję, że tego nie zrobiłam.
Zapuściłam korzenie w Polsce i już nie łatwo jest nawet myśleć o jej opuszczeniu.
Gdybym jeszcze była zdrowa fizycznie, może łatwiej by mi było znaleźć dobrą pracę lub otyworzyć interes, o którym zawsze marzyłam… Nie ma jednak co gdybać. Wybrałam takie życie a nie inne, więc trzeba iść przez nie i podążać do wyznaczonego celu nie zapominając o najważniejszym skarbie jaki posiadamy: miłości i szacunku dla innych jak i do samego siebie. Bez tego nic nie jesteśmy warci…