We wtorek wylądowaliśmy z Basią w szpitalu. Dostała potężnej pokrzywki przez komary, meszki i najprawdopodobniej antybiotyk. Wymęczył się młoda, ale juz jest dobrze i jesteśmy w domu.
W czwartek byliśmy na badaniach prenatalnych w Szczecinie. Badania były kontrolne. Na razie wsio ok 🙂 a przy okazji dowiedzieliśmy się, że w brzuszku mieszka dziewczę. Myślimy nad imieniem. Najprawdopodobniej będzie Alicja ale to się okaże jak się pojawi na świecie, bo nie jestem jeszcze pewna tego imienia.
Z okazji Dnia Matki wydziergałam dla mamy męża sweterek. Jakoże jest krawcową, stwierdziła, że zamek sama sobie wszyje 🙂
A przy pomocy Steewki (dzięki kochana), udało mi się stworzyć małego siłacza. Miał być miś ale cóż, siłacz też ok 😉
Zrobiłam jeszcze bryloczek do kluczy, bo pasek co miałam mi się urwał i przez tydzień się męczyłam, by odnaleźć klucze w mej torebce wielkości worka (cóż, małych nie lubię ;)) Tak oto powstał demoniczny nieco motyl. Koniecznie musiał być czerwony by rzucał się w oczy. I koniecznie szybko wydziergany 😉