I już grudzień…Czas mija niemiłosiernie szybko. Dobija mnie jednak pogoda za oknem. Jest tak ciepło, jakby to Wielkanoc miała być na dniach a nie Boże Narodzenie 🙁
Gdzie podziała się zima? Tęsknię za nią, za odgłosem trzeszczącego śniegu pod butami, za mrozem szczypiącym w policzki… Nie moge znieść wiecznej chlapy, kałuż na chodnikach. Co to się porobiło
Do kompletu niecodziennego, szarego humoru jaki mnie naszedł, mój syn z powodu mocnego przeziębienia, nie poszedł od poniedziałku do przedszkola. Siedzimy więc w domu, on się męczy, że z dziećmi nie ma kontaktu, ja się męczę, że on się męczy…
Wieczorami, mając czas nadal dziergam skrzaty na choinkę. Wystawiłam cztery na allegro, ale jak przypuszczałam, nie ma zainteresowania. Za to znajomi zamawiają i mam co robić
Dodatkowo odkurzyłam ostatnio maszynę do szycia i znów próbuję coś uszyć, ale na razie nie mam czym się pochwalić, no poza jednym. Stworzyłam dla naszej suni ubranko. Niedawno znów była chora, postanowiłam więc zapobiegać niż leczyć.
Ubranko jest w fazie projektu, nie wykończone jeszcze jak należy, za krótkie i na górze i na dole, ale jak wspomniałam, to projekt na razie. Zamówiłam ortalion, jak paczka dojdzie, będę miała większe pole manewru. Na razie wykorzystałam z zapasów pikówkę i grubszą podszewkę.